2010-03-15

Moho - ... he visto la cruz al revés!



Mogłoby się wydawać, że muzycy z południa Europy nie powinni mieć problemów z nagraniem kilku płyt, gładko wpisujących się w stylistykę stoner rocka. Klimatycznie to rejony najbliższe południu Ameryki, czyli miejscu gdzie stoner się narodził. Jednak pod tym względem południe Europy to pustynia. Pozycję lidera w tym względzie zajmują Skandynawowie. Moho próbują to zmienić. Pochodzą z Hiszpanii, a he visto la cruz al revés! to płyta stylistycznie najbliższa stonerowi i sludgowi, nie unikająca doomowego ciężaru.

Nie zabraknie jednak niespodzianek. El Duelo, numer dwa na płycie, nieźle buja. Głównie za sprawą riffu, a ten brzmi jak motyw napędzający jeden z kawałków Goldfrapp. O plagiacie nie ma mowy, ale samo skojarzenia jest zaskakujące. W kawałku nie zabraknie też miejsca na krótką solówkę. Od trzeciej minuty jednak utwór zwalnia. Na plan pierwszy wysuwają się dronowe tempa, sprzęgnięcia i oleiście przylepne riffy. Te ostatnie stanowią główny składnik całej płyty. Żwawsze tempa pojawiają się okazjonalnie (Semana Santa). Dzięki temu lepiej zapadają w pamięć, urozmaicają dość monotonną całość (Fistula). W tym ostatnim znajdziemy również trochę metalu. Za sprawą mocno zagęszczonej perkusji, utwór może się kojarzyć z tym co robi na swoich ostatnich płytach Dozer. Coche Funebre to dominacja prostoty doomowego ciężaru, podobnie Semana Santa, która zaskakuje wysuniętym w kilku momentach na plan pierwszy nieprzesterowanym basem.

Na zakończenia wracają szybsze tempa. Lava, wbrew nazwie porusza się szybko, piekielne drony znajdziemy tylko na początku. Ognistą metaforykę podtrzymuje wyborna solówka wrzucona na koniec utworu, przesterowany bas i riff, pędzący niczym napędzana węglem lokomotywa.

Wszystko po staremu. Tą płytą nikt Ameryki nie odkrył. Jednak warto umieścić Moho na muzycznej mapie kapel wartych zapamiętania.


dodajdo.com

0 komentarze: