2009-07-13

Francuz. Wietrzenie (1)

Wbrew powszechnemu stereotypowi, Francja to bardzo praktyczny kraj. To Francuzi doprowadzili do perfekcji proces wytwarzania win i szampanów oraz jako pierwsi, dali się porwać pięknu precyzji cięcia ostrzem gilotyny. Dlatego obecność sporej grupy francuskich technicznych wymiataczy nie powinna tak bardzo dziwić. O rewolucji nie mowy, ale ciętych precyzyjnie i w zawrotnym tempie riffów nie zabraknie.

Gojira - Wolf down the Earth
Techniczny metal z silnym ekologicznym przesłaniem. Death metalowe: Nie zabijaj, i Thrash Metalowe: Nie zaśmiecaj.



Hacride - Perturbed
Progresywno hard corowe skrzydło technicznego metalu. Najlepsze arghhh, jakie kiedykolwiek zaśpiewano.



Klone - Nightime
Odważna mieszanka hc, metalu i jazzu. Eklektyzm jako ucieczka przed sloganem: Wszystko już było. Aleee!


Read more...
dodajdo.com

Isis - Wavering Radiant (2009)

Na koncie mają trasę koncertową z Tool i kilka świetnie przyjętych płyt. Ostatnią, In the Absence of Truth, przebili się do głównego nurtu ciężkiego grania. Recenzja tej płyty znalazła się w TR, a o ich ubiegłorocznych koncertach w Polsce pisał Dziennik i Wyborcza. Słowem, poprzeczka została zawieszona wysoko.

Na otwarcie riff z okolic Celestial. Motoryczny i ciekawy rytmicznie. Po kilkunastu sekundach pojawia się Turner. Najpierw atakuje growlem, po chwili łagodnieje i zaczyna śpiewać czysto. Riff przechodzi gładko w przestrzenną ścianę dźwięku, by po chwili wrócić, w cięższej wersji, podbity wrzaskiem wokalisty. Kombinacji ciąg dalszy i wciąż jesteśmy przy pierwszym kawałku. Tym razem Isis zahacza o to, co działo sie na Panopticum, czyli: zapętlony motyw ogrywany na różne sposoby, aż do podniosłego finału z udziałem wokalisty, ponownie śpiewającego czysto. Prawie 8 minut minęło jak z płatka. I tak z grubsza wygląda każdy utwór, z wyjątkiem kawałka tytułowego, który utrzymany jest w klimacie abmientowym. Sporo kombinowania, sporo zmian nastroju. Zmieniają się jedynie proporcje i kolejność stosowanych zagrywek. Raz zaczynają łagodnym fragmentem (Hand of the Host), który przechodzi w ciężkie riffowanie, innym razem walą z nienacka kapitalnym motywem na otwarcie (Treshold of Transformation). Bardziej jednorodną strukturę mają Ghost Key i Stone to wake a Serpent. W tym przypadku na plan pierwszy wysuwa się cierpliwie budowany nastrój, senny i mrocznie marzycielski, ale i tutaj nie zabraknie nieoczekiwanych, agresywnych uderzeń. Znajdzie się jeszcze miejsce na popisy perkusisty, który upodobał sobie nabijanie kanciastych i połamanych rytmów.

To piąta płyta. Za wcześnie na wielkie zmiany i desperackie poszukiwanie nowej formuły. Wavering Radiant to właściwie płyta przekrojowa, takie Isisowe The Best of. Ciekawe, co będzie dalej.

Read more...
dodajdo.com

2009-07-09

Cult of Luna - Eternal Kingdom (2008)

Płytę wydano w czerwcu ubiegłego roku. Chyba kiepski termin. Lato i wakacje to nie najlepsza pora na muzykę wyrastającą na styku doom metalu, hardcoru i mrocznego przestrzennego rocka.

Obecność hc, to zasługa wokalisty i jego monotonnego, zbolałego growlu. Idziemy dalej. Chcecie doomowych riffów? Jest Owlwood. Mało? Poczekajcie na końcówkę Eternal Kingdom. A dalej czeka jeszcze Great Migration z miażdżącym fragmentem, takim z serii: tomy, growl, gitary. Przypomina trochę patenty ogrywane na Salvation. Ale jeśli lubicie CoL za transowe rytmy z przestrzenną elektroniką w tle (Mire Deep), możecie się lekko zawieść. Tym razem postawiono na ciężar. Kłania się więc debiut i The Beyond. Oczywiście nie zabrakło dłuższych utworów pełnych zmian tempa i nastroju. Najwięcej majstrowania przy klimacie znajdziecie w Curse i - najdłuższym na płycie - Ghost Trail.

Czyli, ogólnie, powtórka z rozrywki? Nie do końca. Raczej doskonalenie wcześniej wypracowanych zagrywek i chwytów. Nie oznacza to braku miejsca dla nowości. Znajdą się rzeczy naprawdę świeże i zaskakujące. Np.: nastrojowa i lekko westernowa trąbka w The Lure, solówka w Ghost Trail, marszowy rytm w Following Betulas podbity podniosłymi klawiszami udającymi orkiestrę dętą. Prawie jak na defiladzie. Jest jeszcze kombinowane solo w Great Migration i plumkająca gitara w Ugin. Na myśl mogą przyjść, odpowiednio: King Crimson i David Gilmour, raczej na zasadzie luźnego skojarzenia.

Rdzeń jest wciąż ten sam. CoL gra atmosferyczny post metal, mroczny i psychodeliczny. W sam raz na dźwiękową ilustrację fantastycznego świata, wymyślonego przez szaleńca. Bo Eternal Kingdom to koncept album. Teksty do utworów zostały napisane w oparciu o książkę znalezioną gdzieś w rodzinnym mieście chłopaków z CoL, pełną nieziemskich stworzeń, pół ludzi, pół zwierząt - hybryd. Takich jak ten człowiek na okładce płyty z głową sowy. Autorem tej historii okazał się pacjent szpitala dla psychicznie chorych. Wcześniej podobno utopił własną żonę. Przyjemnego słuchania.

Read more...
dodajdo.com

2009-07-03

Neurosis - Given to the Rising (2007)



To wiedzą wszyscy. Neurosis nie ma fanów, ma wyznawców. A ci nazywają ich mistrzami i rewolucjonistami współczesnej sceny metalowej. I jest w tym sporo racji. Bez nich post metal wyglądał by inaczej.

Na otwarcie utwór tytułowy i od razu wiadomo z kim mamy do czynienia. Takich mocarnych i genialnych riffów nie układa się przypadkiem. Znów jest brutalnie i podniośle. Jak na Times of Grace lub Through Silver in Blood. Tyle, że to jedyna cecha wspólna. Poza całą agresją, Given to the Rising bliżej jest do The Eye of Every Storm i A Sun That Never Sets. Jest tak samo spójna i dokładnie przemyślana. Również w warstwie tekstowej. Za inspirację posłużyły wiersze Jacka Londona i książki Cormaca McCarthiego.
 
Distill i At the End of The Road to metalowe wzorce miażdżących zagrywek. To the Wind poza delikatnym wstępem, idealnie wpisuje się w całą serię apokaliptycznych riffów, jakie wcześniej wychodziły z pod palców von Tilla i Kellego. Fear and Sickness to plemienne bębny, zakręcona elektronika i gitary, jak ze ścieżki dźwiękowej do filmu o końcu świata. Masywne brzmienie gitar i niski, charczący śpiew uzupełniają samplery i klawisze. Głównie psychodeliczne odjazdy (Water is Not Enough), ale też dark ambientowe efekty, np.: w Shadow i Nine. Ten ostatni zgrabnie przechodzi w spokojne i plemienne Origin. Jednak i tutaj nie zabraknie ciężkich gitar.

Neurosis jest wciąż w dobrej formie. Ich historia to ciągły rozwój z niewielkimi zmianami kursu, a kolejne płyty to próby uchwycenia równowagi między brutalnością i mroczną delikatnością. Niestety na następne nagranie trzeba będzie jeszcze trochę poczekać. Wydają średnio co trzy, cztery lata. Czyli może już za rok pojawi się coś nowego.


A to koń z okładki w oryginale. Budapeszt, plac Bohaterów.

Read more...
dodajdo.com

2009-07-02

Callisto - Providence (2009)

Na Providence Callisto na nowo określił własną muzykę. Wcześniej dominował growl i metalowe gitary. Post rock'a było niewiele, a ambientu jak na lekarstwo. Przyszedł jednak czas na zmiany. Odwrócono proporcje między metalem a rockiem. 

Dotychczasowy wokalista zamienił mikrofon na gitarę, a nowy zamiast growlem woli śpiewać czysto. Potrafi ułożyć zgrabne melodie (Rule the Blood) i ryknąć niezłym, bardziej hardcorowym niż metalowym, growlem. Grooviaste riffy zeszły na dalszy plan (Where The Spirits Tread). Na przód wysunęły się post rockowe pasaże (Stasis). Więcej do roboty ma klawiszowiec (delikatny początek Covenant Colours). Pojawia się trąbka i kontrabas, które w New Canaan budują kapitalny senny nastrój. Przez chwilę Callisto brzmi jak Bohren der Club of Gore. Nie ma jednak mowy o spaniu. Zespół nie zapomniał jak układać dobre i bujające riffy. O starych czasach mogą przypomnieć Dead Weight ze skocznym, punkowym riffem i utwór tytułowy, najbardziej brutalny na tej płycie, z masywnym riffem brzmiącym jak zagrywka Neurosis z okolic Times of Grace. Ogólnie, jest dużo kombinowania. Utwory trwają minumum 6 minut i w każdym dostajemy sporą mieszankę zmian tempa i nastroju. 

Jest więc mocno progresywnie, ale nie idealnie. Czasami metalowy fragment kończy się za szybko (Dead Weight). Innym razem wokalista nie daje rady z zaśpiewaniem górki. Mimo tych kilku wpadek, to naprawdę dobra płyta. Zaskakująca i interesująca, a dodanie elementów prog rockowych zadziałało odświeżająco.




Read more...
dodajdo.com

2009-06-22

Wstęp

A więc zaczynam. Jeszcze w internetowych zaświatach, jeszcze poza indeksem googlowej wyszukiwarki. Nie szkodzi, bo już jest pierwszy wpis. Lista 5 utworów. 5 utworów i jeden patent. Prosty i brutalny: ambientowe lub post rockowe wyciszenie, a po chwili kontra. Riff podkręcony growlem lub wrzaskiem. Zagrywka z post metalowego syllabusa. Warto ją zapamiętać. Przyda się na egzaminie.

Read more...
dodajdo.com

Brutalne głębokie gardło.

Ok. Czas np.: 4,20 min., 1.50 min., itd, to informacja, kiedy zaczyna się zagrywka, o której mówiłem wpis wcześniej. Wyjaśnienie tak na wszelki wypadek.

1. Neurosis - To the Wind, Given to the Rising (2007)

Rysiek mówi, że Neurosis to muzyczny odpowiednik bomby atomowej. Ja mówię, że próbna detonacja zaczyna się w okolicach 4,20 min.

2. Battle of Mice - At the Base of the Giant's Throat , A Day of Nights (2006)
Przy mikrofonie Julie Christmas. To jedyna kobieta w tym zestawieniu. Piosenka kończy się poradnikiem, jak nie należy dzwonić pod numer 997, a ja ustawiam suwak na 1,50 min. i czekam aż drapacze chmur znikną w cieniu.

3. Isis - Threshold of Transformation, Wavering Radiant (2009)
Izydor mówi, że kiedyś chciał być kobietą i mieć na imię Izyda. Teraz się waha, który utwór Isis najlepiej pasuje do tej listy. Ja już wybrałem, a piosenka nabiera największych rumieńców w okolicach 2,40 min.

4. Cult of Luna - Adrift, Salvation (2004)
Jeżeli Tomasz Kammel założy z kolegami z Hitów na Czasie zespół metalowy, to z pewnością będą wyglądać podobnie do chłopaków z CoL. Mi to nie przeszkadza, więc czekam na łupnięcie. Najlepsze od 6,20.

5. Callisto - Cold Stare, True Nature Unfolds (2004)
Kolejne po Isis i Lunie boskie ciało w nazwie kapeli. Kallisto kiedyś była kochanką Zeusa, teraz jest tylko Wielką Niedźwiedzicą. Wokalista o takiej przemianie może pomarzyć, ale bardzo się stara. Niedźwiedzi growl od 4,20.

Read more...
dodajdo.com