2010-03-18

Hail!Hornet - Hail!Hornet



Hail!Hornet to amerykańska kapela z Północnej Karoliny. Debiutowali w roku 2007. Nie są jednak nowicjuszami. Szerszenie składają się z dowświadczonych muzyków, grających w min.: Alabama Thunderpussy, Weedeater. Niedługo ma pojawić się ich trzecie nagranie (po drodze zaliczyli jeszcze split z Deadbird). Z tej okazji warto przypomnieć ich pierwsze wydawnictwo, czyli płytę Hail!Hornet.

Believe in Black zaczyna się targającymi wnętrzności dronami. Brzmienie z okolic Electric Wizard, maksymalnie zduszone i niskie. Po kilkunastu sekundach wchodzi riff. Jest zupełnie inny, szybki, punkowo przybrudzony, wgniatający metalowym ciężarem. Słychać silną inspirację dokonaniami dziadków z Motorhead. To skojarzenie podtrzymuje wokalista. Jego śpiew jest pełen agresji, pijackiego brudu, z charakterystyczną manierą. I w ramach tej konwencji całkiem urozmaicony. Jego repertuar środków nie ogranicza się do sludgecorowych wrzasków. W pamięć zapadają też czystsze fragmenty, growle.

Hail!Hornet jak na kapelę z okolic sludge gra bardzo szybko. Podejście do kompozycji jest bardziej punkowe niż heavy czy thrash metalowe. Dlatego utwory są proste, oparte na dwóch, trzech zagrywkach. Zespół nie ogranicza się tylko do prostych galopad. Znajdzie się miejsce i na smaczki. Krótką solówkę odegraną przez perkusistę (Nerves), maszynowy riff (Golden Whore), którego kwadratowość może kojarzyć się z patentami ze szkoły Rammstein, rozmarzone intro do Foxy Fuck/No Solution, który zaskakuje prawie thrashowym łojeniem, niezłe solo (Swarm of Malice). Nie brak też tutaj zagrywek o bardziej stonerowym rodowodzie, zagranych w średnich tempach. Tutaj warto zwrócić uwagę na Life's Riddle.

Zwolnienia można policzyć na palcach jednej ręki. He Who Walks Behind the Rose Bros to granie w tempach doomowych. Kawałek jest klasyczny. Może się kojarzyć z doomem lat 80, najbliższe sąsiedztwo to Candlemass. Melorecytacje, partie wokalne na dużym pogłosie, klimat jak z horroru. Wokalista warczy i harczy, śpiewa wyjątkowo czystym głosem. Jest w tym też sporo teatralnej zabawy z głosem spod znaku King Diamonda.

Muzykom Hail!Hornet do szczęścia wystarczy butelka burbonu, bójka w barze, pijacka zawierucha. I taka też jest ta płyta. Bezkompromisowa, wściekła, wulgarna. I naprawdę dobra, zapadająca w pamięć.

dodajdo.com

0 komentarze: