2010-04-01

Giant Squid - The Ichthyologist

 

Lista utworów: 1.Panthalassa (Lampetra tridentata), 2. La Brea Tar Pits (Pseudomonas Putida), 3. Sutterville (Vibrio Cholerae), 4. Dead Man Slough (Pacifastacus Leniusculus), 5. Throwing a Donner Party at Sea (Physeter Catodon), 6. Sevengill (Notorynchus Cepedianus), 7. Mormon Island (Alluvial Au), 8. Blue Linckia (Linckia Laevigata), 9. Emerald Bay (Prionace Glauca), 10. Rubicon Wall (Candona Tahoensis)

Zaczynali od niepozbawionego uroku kopiowania dokonań Neurosis i Isis. Nadszedł jednak czas na zmiany. Dowodzący ekipą wziął się do roboty, opracował oryginalną historię, zaprosił mnóstwo gości i znanych nazwisk. Produkcją płyty zajął się współpracownik Isis i Mastodonta, a grafikę opracował rysownik komiksów o Batmanie i Wolverinie. Rozmach i spore ambicje na pewno nie zaszkodziły tej płycie, ale sporo pary poszło w gwizdek.

The Ichthyologist to koncept album. Opowiada historię naukowca  odartego z człowieczeństwa, samotnego, opłakującego własne życie gdzieś niedaleko morza, na progu szalonej przemiany. A więc morska symbolika jest wciąż obecna, tym razem  wykorzystana została wbrew oczywistym skojarzeniom. Zamiast wielkich przestrzeni, melancholijnego morskiego brzegu, odwiedzimy portowe speluny, zadymione doki i tanie łajby.  Jest mrocznie i depresyjnie, ale nad płytą unosi  się również nastrój pogodnej dziwaczności, bardzo często wykorzystywanej przez Tima Burtona w swoich filmach.

Panthalassa (Lampetra tridentata) daje dobry przedsmak zawartości całej płyty. Tradycyjną żonglerkę tempami i nastrojem urozmaica rozbudowane o saksofon i dęciaki instrumentarium. Plus za odwagę, za realizację należy się jednak minus. Dęciaki w połączeniu z surowym brzmieniem to nic nowego (np.: Yakuza), ale by ten zabiegł przyniósł ciekawy efekt, brzmienie musi być selektywne i klarowne. Tutaj nie udało się tego osiągnąć. Gitary brzmią zbyt sucho, a saksofon, dęciaki i wszechobecna prawie wiolonczela, nikną w tle w cięższych fragmentach.

Chociaż The Ichthyologist to płyta konceptualna, w warstwie muzycznej dominuje bardzo odważny eklektyzm. Obok klasycznych post metalowych utworów (La Brea Tar Pits (Pseudomonas Putida)), znajdziemy knajpianą balladę Sutterville (Vibrio Cholerae), eteryczny i  rozmażony Mormon Island (Alluvial Au), sąsiaduje z punkowym i roztańczonym Throwing a Donner Party at Sea (Physeter Catodon). Muzyka zyskała na różnorodności, gdzieś w tym wszystkim przeskakując do innej kategorii. Teraz GS lepiej poddaje się opisowi dzięki terminom awangarodwego prog rocka, niż koncepcjom post metalu/rocka. Zaskakujące połączenie, ale to nie koniec niespodzianek.
 
Zmienił się również sposób śpiewania Aarona. Metalowych wrzasków nie uświadczymy zbyt często. Zamiast tego dostaniemy rozedrganą manierę znaną z płyt indie rockowych oraz w kilku kawałkach prawie teatralną interpretację zarezerwowaną raczej dla piosenki aktorskiej. Więcej też miejsca zostawiono dla wokalistek. To rozwiązanie świetnie sprawdza się min.: Dead Man Slough (Pacifastacus Leniusculus). Ich głosy są delikatne, wręcz anielskie, wprowadzają sporo rozmarzonej senności i pogodności.

Solidne wsparcie dali goście. W najlepszym na płycie Sevengill (Notorynchus Cepedianus) pojawia się Aneneke von Giersbergen, a w trudnej sztuce łączenia szlachetnej barwy saksofonu z metalowym ciężarem próbuje się Kris Force, działająca na co dzień w folkowym Amber Asylum. Do listy gości należy jescze dopisać Karrin Crysis i Lorraine Rath (również Amber Asylum).

The Ichtiologist to próba pogodzenia nie przystających do siebie światów. Siłą rzeczy płyta musiała sprawiać wrażenie niespójnej i szalonej. Warto jej jednak dać szansę.

dodajdo.com

0 komentarze: