Doomriders - Darkness Come Alive
Doomriders to projekt poboczny basisty Converge. Tutaj pełni potrójną rolę. Jest gitarzystą, wokalistą i głównym kompozytorem. Darkness Come Alive to ich druga płyta.
Zawiodą się jednak ci, którzy spodziewają się muzyki podobnej do tej, jaką gra Converge. Doomriders są z innej bajki. Stawiają na luz, dobrą zabawę, nie zapominając jednocześnie o profesjonalnym podejściu do kompozycji. By to osiągnąć sięgają do korzeni. Powołują się na Motorhead, Thin Lizzy i Black Flag. Od siebie dodają współczesne brzmienie, odpowiednio surowe i potężne, bliższe metalowi niż hardcorowi czy rockowi lat 70.
Kawałki są krótkie i przebojowe. Napędzane prostym rytmem, niebanalnym riffem. Niektóre szybkie, bliskie dokonaniom Motorhead (Bear Witness), inne wolniejsze, rekompensujące to agresywnością i ciężarem (Kinfe Wound). Widać również wpływy około sludgeowe (Jelaouse God) lub grania spod znaku High on Fire (Bloodsucker). Lata 70 to czas, gdy solówki były czymś na porządku dziennym. Tutaj jest tak samo. Ogniste sola urozmaicają sporo utworów (Mercy, Blood Avenger). Całość uzupełniają wojownicze teksty (Lions), pisane chyba ku pokrzepieniu serc (Jelous God). O progresjii raczej nie ma co wspominać, ale taki Rotter, mógłby spokojnie znaleźć na jednej z wczesnych płyt Mastodona. Jest szybki, agresywny, z dobrą melodią i ciekawym solem.
Doomriders jest tylko projektem pobocznym. Jeśli następne płyty utrzymają poziom, kapela może stać się głównym zajęciem Nate Newtona.
Read more...
Doomriders jest tylko projektem pobocznym. Jeśli następne płyty utrzymają poziom, kapela może stać się głównym zajęciem Nate Newtona.